gęsie pióro zamarło w miejscu, tworząc olbrzymiego kleksa na żółtym pergaminie.. znów dziwny błysk rozdarł kurtynę nieba na dwie części.. olbrzymi huk zagłuszył bicie dzwonów.. szybkie, głośnie kroki na schodach.. energiczne pukanie do drzwi... "przyjacielu, otwórz!"- znałem ten głos
wstałem szybko i rzuciłem się do drzwi.. nawet nie słyszałem upadającego krzesła.. za drzwiami stał on, mój przyjaciel.. jego twarz przykrywała maska przerażenia..
"ratuj się! uciekaj!"- krzyczał mi prosto w twarz..
zgasła świeca na stole pod oknem.. zamknałem za nim drzwi..
"usiądź"- poprosiłem przyjaciela, a sam zapaliłem świecę.. wtedy ujrzałem na jego ubraniu zaschnięta krew, ręce mu drżały..
usiadł... spoglądał na żółty pergamin pokryty drobnym pismem i oczy otwierały mu się coraz szerzej.. wstał nagle z miejsca, chwycił go w jedną rękę i wyrzucił przez otwarte okno..
"co ty najlepszego zrobiłeś!!"- krzyknął do mnie- "głupcze, za to grozi ci śmierć. uciekaj natychmiast"
"już za późno"- powiedziałem ze spokojem w głosie- "już za późno"
przyjaciel mój opadł na krzesło.. spojrzał na mnie smutno, wziął w rękę pióro i rzekł:
"napiszę list do mojego znajomego, on cię przyjmie i o nic nie zapyta. tam nikt nie będzie cię szukał"
"nie"- odparłem krótko..
usiadłem na przeciw przyjaciela i chwyciłem go za rękę.. zrozumiał.. już wiedział, że nie ma drogi ucieczki.. wszystko już stracone.. nie wiedział tylko jednego, ale na razie nie zamierzałem zdradzać mu największej tajemnicy...
"czy ty naprawdę to zrobiłeś?"- zapytał spokojniejszym głosem
nie musiałem odpowiadać.. moje oczy powiedziały mu wszystko.. znów szybkie kroki na schodach..
"idą po ciebie"
"ciiiiiiiii"- uciszyłem przyjaciela
"nie wiesz do czego są zdolni. jakieś dwie godziny temu odwiedzili mnie w moim domu. wtargneli siłą.. było ich pięciu, może sześciu.. wywlekli na ulicę na oczach żony i dzieci.. pytali o Ciebie.. bili, bo nie chciałem im nic powiedzieć.. w końcu puścili mnie a ja przyszedłem cię ostrzec.."
"głupcze!"- krzyknąłem- "w ten sposób doprowadziłeś ich do mnie"
popatrzył na mnie smutno.. teraz zrozumiał swoją rolę w tym dramacie.. nie chcąc tego, stał się zdrajcą.. ale czy mogłem mieć mu to za złe?.. miał żonę, dzieci.. nie myślał logicznie.. przede wszystkim chciał chronić rodzinę.. kroki na schodach ucichły.. podniosłem się z miejsca i podszedłem do szafy stojącej w rogu pokoju.. otworzyłem ją i wyciągnąłem z niej mały kuferek.. postawiłem go na stole.. wyciagnąłem zwinięty pergamin..
"obiecaj mi, że przeczytasz to dopiero za miesiąc, gdy mnie już tutaj nie będzie"- powiedziałem do przyjaciela, podając mu rulon..
przytaknął w milczeniu i schował go za pazuchę płaszcza... patrzył jak zakładam stary podarty płaszcz, jak stoję przed lustrem i mocuję się ze starym kapeluszem... w odbicu widziałem jego niespokojną twarz.. zapewne chciałby mi zadać tysiące pytań, ale wiedział równie dobrze, że na wszystkie znajdzie odpowiedź w trzymanym na sercu rulonie pergaminu.. dlatego właśnie milczał..
spakowałem się szybko.. w sumie nic ze sobą nie brałem.. przecież tam, gdzie się wybierałem nie było mi nic potrzebne.. tam wszystkiego dorobię się od początku.. znów będę białą, niezapisaną kartą..
"żegnaj przyjacielu"- uścisnęliśmy się serdecznie.. trzasnęły za mną drzwi...
pozwolił mi odejść, ponieważ wiedział, że jeszcze wrócę... zawsze wracałem... wyciągnął zwinięty w rulon pergamin.. przejrzał go.. po chwili upuścił go bezwładnie na podłogę... ręka mu drżała..
"Ty stary uparty ośle..."- powiedział cicho i zaklął szpetnie..
PS.
a taka sztucznie powstała zagadka. tak o... z nudów..
liczę na kreatywność.. czyli... co się stało? dokąd uciekam? co było napisane na pergaminie?
PS II
wiem, głupie:P upał mi szkodzi.. ;]
wstałem szybko i rzuciłem się do drzwi.. nawet nie słyszałem upadającego krzesła.. za drzwiami stał on, mój przyjaciel.. jego twarz przykrywała maska przerażenia..
"ratuj się! uciekaj!"- krzyczał mi prosto w twarz..
zgasła świeca na stole pod oknem.. zamknałem za nim drzwi..
"usiądź"- poprosiłem przyjaciela, a sam zapaliłem świecę.. wtedy ujrzałem na jego ubraniu zaschnięta krew, ręce mu drżały..
usiadł... spoglądał na żółty pergamin pokryty drobnym pismem i oczy otwierały mu się coraz szerzej.. wstał nagle z miejsca, chwycił go w jedną rękę i wyrzucił przez otwarte okno..
"co ty najlepszego zrobiłeś!!"- krzyknął do mnie- "głupcze, za to grozi ci śmierć. uciekaj natychmiast"
"już za późno"- powiedziałem ze spokojem w głosie- "już za późno"
przyjaciel mój opadł na krzesło.. spojrzał na mnie smutno, wziął w rękę pióro i rzekł:
"napiszę list do mojego znajomego, on cię przyjmie i o nic nie zapyta. tam nikt nie będzie cię szukał"
"nie"- odparłem krótko..
usiadłem na przeciw przyjaciela i chwyciłem go za rękę.. zrozumiał.. już wiedział, że nie ma drogi ucieczki.. wszystko już stracone.. nie wiedział tylko jednego, ale na razie nie zamierzałem zdradzać mu największej tajemnicy...
"czy ty naprawdę to zrobiłeś?"- zapytał spokojniejszym głosem
nie musiałem odpowiadać.. moje oczy powiedziały mu wszystko.. znów szybkie kroki na schodach..
"idą po ciebie"
"ciiiiiiiii"- uciszyłem przyjaciela
"nie wiesz do czego są zdolni. jakieś dwie godziny temu odwiedzili mnie w moim domu. wtargneli siłą.. było ich pięciu, może sześciu.. wywlekli na ulicę na oczach żony i dzieci.. pytali o Ciebie.. bili, bo nie chciałem im nic powiedzieć.. w końcu puścili mnie a ja przyszedłem cię ostrzec.."
"głupcze!"- krzyknąłem- "w ten sposób doprowadziłeś ich do mnie"
popatrzył na mnie smutno.. teraz zrozumiał swoją rolę w tym dramacie.. nie chcąc tego, stał się zdrajcą.. ale czy mogłem mieć mu to za złe?.. miał żonę, dzieci.. nie myślał logicznie.. przede wszystkim chciał chronić rodzinę.. kroki na schodach ucichły.. podniosłem się z miejsca i podszedłem do szafy stojącej w rogu pokoju.. otworzyłem ją i wyciągnąłem z niej mały kuferek.. postawiłem go na stole.. wyciagnąłem zwinięty pergamin..
"obiecaj mi, że przeczytasz to dopiero za miesiąc, gdy mnie już tutaj nie będzie"- powiedziałem do przyjaciela, podając mu rulon..
przytaknął w milczeniu i schował go za pazuchę płaszcza... patrzył jak zakładam stary podarty płaszcz, jak stoję przed lustrem i mocuję się ze starym kapeluszem... w odbicu widziałem jego niespokojną twarz.. zapewne chciałby mi zadać tysiące pytań, ale wiedział równie dobrze, że na wszystkie znajdzie odpowiedź w trzymanym na sercu rulonie pergaminu.. dlatego właśnie milczał..
spakowałem się szybko.. w sumie nic ze sobą nie brałem.. przecież tam, gdzie się wybierałem nie było mi nic potrzebne.. tam wszystkiego dorobię się od początku.. znów będę białą, niezapisaną kartą..
"żegnaj przyjacielu"- uścisnęliśmy się serdecznie.. trzasnęły za mną drzwi...
pozwolił mi odejść, ponieważ wiedział, że jeszcze wrócę... zawsze wracałem... wyciągnął zwinięty w rulon pergamin.. przejrzał go.. po chwili upuścił go bezwładnie na podłogę... ręka mu drżała..
"Ty stary uparty ośle..."- powiedział cicho i zaklął szpetnie..
PS.
a taka sztucznie powstała zagadka. tak o... z nudów..
liczę na kreatywność.. czyli... co się stało? dokąd uciekam? co było napisane na pergaminie?
PS II
wiem, głupie:P upał mi szkodzi.. ;]
1 komentarz:
stawiam na Kozią Wólkę :P
Prześlij komentarz