Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 22 czerwca 2008

Post #155

mały jeż wyszedł wczoraj na wzgórze A.. spojrzał w niebo i koniec.. jego świadomość zamknęła się w wielkiej czarnej dziurze.. owinięty dookoła koła (głupio to brzmi) quada, zakończył żywot swój.. czy wogóle kiedyś ktoś widział, że jeż niósł jabłko na swym grzbiecie? oczywiście nie licząc kolorowanek i bajek dla dzieci, z których prawie wszyscy już wyrośliśmy... prawie, bo są wyjątki...
grubą kreską starałem się oddzielić przeszłość od teraźniejszości i jedyne co osiągnąłem to kolejne puste miejsca przy moim stole... bujany fotel za 40 lat, telewizja..  mały domek z piernika.. i do pieca, z którego iskiereczka mruga, znów wrzucony jakiś chłopiec, który będzie wierzył w swoją "feniksowatość", by potem boleśnie przekonać się o czymś, co zwą konsekwencjami...
rutyna zabija... tak jak pijani kierowcy i lecące z dachu dachówki... miażdzyca zabija, rak zabija.. spaliny, alkohol, papierosy.. człowiek zabija człowieka.. więc czy ta rytuna jest, aż tak znaczną przyczyną zgonów?... które miejsce ma  w rankingu?
a może jednak mam shizofrenie?.. a któż z nas nie jest chory psychicznie?.. naszą przewagą jest to, że posiadając rozum, wiemy jak oszukać psychiatrę... ;]
kooooooooooooniec...

PS. nie wiem czemu aż tak zachwycacie się dziewczyną Schweinsteigera... wogóle mi się nie podoba.. ;]

Brak komentarzy: