Łączna liczba wyświetleń
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
Straganiane rewolucje...
Jest już program o rewolucjach w kuchni, o salonach kuchennych, więc może czas na kolejne "cudo"?
Odcinek I- Miasto X, Targowisko przy ul. Targowej; stoisko nr 107
Akcja odcinka rozgrywa się w ciepły, słoneczny dzień. Z nieba leje się żar, który potęgują spaliny wydzielane przez przejeżdżające obok targowiska ciężarówki. Na przeciwko placu, na którym znajdują się stoiska, stoją kamienice, które pamiętają jeszcze czasy przedwojenne. Właśnie zza takiej kamienicy wychodzi ONA. Ubrana w kwiecisty fartuch, włosy upięte w gustowny kok- Pani Jadzia- spec od PR stoisk z artykułami przeróżnymi. Jej kariera zaczęła się 30 lat temu od straganu z jajkami przy drodze krajowej numer 5, a dziś prowadzi jajeczne imperium "Ale jajo!", które stanowi 30% rynku jajecznego w Polsce.
Jej wejściu towarzyszy wzniosła muzyka. Gdy przemierza bramę targowiska, spomiędzy zaciśniętych ust wyrywa jej się "Ale syf!", choć uśmiech nie schodzi jej z twarzy, niczym przyklejony Super glue. Powoli mija stoiska z jajkami, sprzętem wędkarskim, bielizną, nabiałem, mięsem, miodem, częściami do kosiarek, fortepianami, wózkami widłowymi, zamkami z piasku, aż dochodzi do stoiska numer 107....
Pani Jadzia rozgląda się uważnie i w myślach ocenia rozstawione na straganie skrzynki z owocami i warzywami. Co chwilę rzuci do kamery jakąś uszczypliwą uwagę.. a że to zbyt słoneczne miejsce, że pewnie zimą pada tu śnieg a wiosna zalewa stragan strugami deszczu.. kolor marchwi jakiś taki niemarchewkowy, buraki jak ziemniaki a groch to kapusta.. skrzynki odrapane, pordzewiałe rurki podtrzymujące daszek... Pani Jadzia czeka i nic.. czeka wciąż..
"nikogo nie ma?"- rzuca pytaniem w kamerzystę, aż biedak leci na tyłek..
Po kilkuset chrząknięciach Pani Jadzi, zjawia się właściciel stosika pan Gniewek. Wyciera rękawem zatłuszczone usta i patrzy wymownie na Jadzię i kamerzystę.
"Czego tu?"- przywitał się niczym prawdziwy gentleman (tak o sobie myślał)
Pani Jadzia przedstawiła po krótce sprawę i weszła na zaplecze. Szybkimi ruchami wywaliła na zewnątrz wszystkie skrzynie z towarem, a nieodłączny kamerzysta wszystko zgniótł na miazgę swymi wojskowymi buciorami. Jadzia klęła, groziła, wyrywała sobie włosy, płakała, wrzeszczała, piszczała i wydawała z siebie jeszcze kilkaset nienazwanych dotąd dźwięków, a pan Gniewek stał i w spokoju jadł bułkę ze smalcem, która ocalała przed rewolucją.
Po chwili zjawiła się ciężarówka z całkiem nowym straganem ze skandynawskiej sosny, z dachówką z czerwonej cegły, mówiącym sedesem i zestawem kina domowego. Pani Jadzia z zadowoleniem przypatrywała się, jak dzielni majstrowie montują kolejne niezbędne akcesoria, takie jak bieżnia do biegania i wyrzutnia rakiet typu ziemia-powietrze.
Gdy praca była ukończona, gospodyni programu zajęła się układaniem warzyw i owoców w odpowiednio do tego celu sporządzonych ze złota skrzyń. Po kilku godzinach efekt był piorunujący.
"I jak się panu podoba? Czy będzie pan dalej kultywował tradycje, którą rozpoczęłam? Czy ma pan żonę? Czy słucha pan Iron Maiden?" -zadała kilka pytań na zakończenie programu
"Wie pani co? Gówno mnie to obchodzi, to nie moja buda, ja tu tylko sprzątam"- odparł grzecznie Gniewek i na oczach Pani Jadzi zajął się rozmontowywaniem złotych części, za które w lombardzie dostanie niezły grosz...
a i kino domowe przecież się przyda...
żenada... ;]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz