patrze na świat zza przydymionych szyb.. w ręcę dzierżę swą lunetę-pustą butelke po carlsbergu.. obraz
świata rozmywa się we mgle.. zniekształca go dno butelki.. nic nie jest takie, jak być powinno.. ale
tylko dla Was.. dla mnie to zwykła zielono-brązowa codzienność... zależy od koloru butelki.. prosta droga
wydaje się nieskończonym zakrętem... prosta instrukcja traci sens... Twój uśmiech wydaje się ironiczny...
Twoja niechęć wygląda jak miłość... a to wszystko przez brudne szyby i dno butelki... niewinny flirt zamienia
się w pożądanie... grube jest chude.. ładne-brzydkie.. wszystko staje na głowie.. a ja musze w tym jakoś odnaleźć
siebie.. muszę znaleźć wśród miliona wymyslonych ścieżek ta jedną jedyną.. ale czy na pewno muszę?...
może juz ją znalazłem, ale bardziej atrakcyjna wydaje mi sie dopiero w świetle zielonej butelki bądź innego kolorowego szkła?
a może wydaje mi się wtedy bardziej osiągalna? nabiera wyraźniejszych kształów? mimo iż paradoksalnie powinna te kształty tracić...
butelka kiedyś pęknie... szyby zostaną umyte... i to będzie mój koniec... gdy ujrzę prawdę wśród rozbitego szkła..
pęknie niczym bańka mydlana mój świat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz