zatłoczona, mała salka.. w niej grupa ludzi przytłoczonych swoim życiem.. na codzień szarzy, przygarbieni, pożerani przez książki (to nie przejęzyczenie).. tymczasem w chwili spotkania zamieniają się w salonowe tygrysy.. szczerzą kły, mruczą, popijając z kryształowych kieliszków szampana za 5 złoty.. to w tej ciasnej salce są kimś.. otaczający świat zapomniał o ich istnieniu, chociaż to oni tworzą historię.. to w ich głowach rodzą się pomysły, które zmieniają chodniki, ulice, parki, które potem stają się miejscem ich pochówku.. pogrzebani za życia, wymazani z serc i umysłów.. istnieją tylko dzięki sobie w tej małej salce.. nieme ławki, płyty chodnikowe, ogrodzenia nie zdradzą ich imion.. smutne oczy wpatrzone w ołowiane chmury..
przeogromna przestrzeń zatłoczonego klubu... z sufitu kapią krople potu.. świecące,wyżelowane włosy... wyszczerzone w uśmiechu białe zęby.. panowie świata, których poziom samooakceptacji i samouwielbienia juz dawno przekroczył próg chorego narcyzmu.. zdało by się, że kochają jedynie swoje odbicie w lustrze... ale nie.. kochają też właścicielki niewidocznych prawie spódniczek.. a raczej kochają siebie oczami tychże panien.. przypadkowe stosunki po jednym drinku, pocałunki, które po latach urastają w opowieściach do niesamowicie upojnej nocy.. a niech koledzy wiedzą, niech czczą mnie i niech patrzą z zazdrością na tylne siedzenie mojej bawary.. wszyscy ich znają, wszyscy słyszeli.. kolorowo, głośno, radośnie.. lecz jest jakoś pusto.. tu i ówdzie..
wielkie mieszkanie przypominające twierdzę... w środku jedna osoba.. dość niepozorna i mała.. sama w sobie stworzyła świat.. wyimaginowani przyjaciele codziennie przychodzą na kawę, piwo i film z komputera.. mieszkanie tętni żcyiem, ale tylko gdy zamyka oczy.. rzadkie, tłuste włosy, opadające na twarz.. stukot klawiatury, dźwięk gwizdka, który oznajmia, że czajnik nie ma juz sił utzrymać w sobie wody.. wyschnięte ciastko na talerzu.. ale to tylko zewnętrzny świat.. a to się przecież nie liczy.. wewnątrz panuje nieustanna zabawa.. głośna muzyka, której nikt inny nie słyszy.. może to i dobrze.. nikt nie wezwie policji.. nie przerwie zabawy, na końcu której zjawi się książe bądź księżniczka.. kiedyś, gdzieś, na pewno...
a tymczasem ktoś przejechał jeża, który w końcu zdobył się na odwagę, by przekroczyć ruchliwą autostradę i dobrać się do soczystego jabłka, o którym śnił.. ehhh.. tup tup tup.. plask...
zdarza się...
przeogromna przestrzeń zatłoczonego klubu... z sufitu kapią krople potu.. świecące,wyżelowane włosy... wyszczerzone w uśmiechu białe zęby.. panowie świata, których poziom samooakceptacji i samouwielbienia juz dawno przekroczył próg chorego narcyzmu.. zdało by się, że kochają jedynie swoje odbicie w lustrze... ale nie.. kochają też właścicielki niewidocznych prawie spódniczek.. a raczej kochają siebie oczami tychże panien.. przypadkowe stosunki po jednym drinku, pocałunki, które po latach urastają w opowieściach do niesamowicie upojnej nocy.. a niech koledzy wiedzą, niech czczą mnie i niech patrzą z zazdrością na tylne siedzenie mojej bawary.. wszyscy ich znają, wszyscy słyszeli.. kolorowo, głośno, radośnie.. lecz jest jakoś pusto.. tu i ówdzie..
wielkie mieszkanie przypominające twierdzę... w środku jedna osoba.. dość niepozorna i mała.. sama w sobie stworzyła świat.. wyimaginowani przyjaciele codziennie przychodzą na kawę, piwo i film z komputera.. mieszkanie tętni żcyiem, ale tylko gdy zamyka oczy.. rzadkie, tłuste włosy, opadające na twarz.. stukot klawiatury, dźwięk gwizdka, który oznajmia, że czajnik nie ma juz sił utzrymać w sobie wody.. wyschnięte ciastko na talerzu.. ale to tylko zewnętrzny świat.. a to się przecież nie liczy.. wewnątrz panuje nieustanna zabawa.. głośna muzyka, której nikt inny nie słyszy.. może to i dobrze.. nikt nie wezwie policji.. nie przerwie zabawy, na końcu której zjawi się książe bądź księżniczka.. kiedyś, gdzieś, na pewno...
a tymczasem ktoś przejechał jeża, który w końcu zdobył się na odwagę, by przekroczyć ruchliwą autostradę i dobrać się do soczystego jabłka, o którym śnił.. ehhh.. tup tup tup.. plask...
zdarza się...
2 komentarze:
hahahah, zakonczenie powalilo mnie na lopatki! "tup tup tup... plask..." :) super! pzdr nat
Czytam waszego bloga, no bo chciałabym sie zrewanżować za miłe komentarze... Ale nic mądrego nie mogę napisać, po prostu notki mają bardzo fajny poziom i boję się, że mój komentarz mógłby zniszczyć to co chce powiedzieć autor...
Prześlij komentarz