nie piszę bo słuchanie sprawia mi większą przyjemność a myślenie eliminuje wszystkie pozytywne przejawy konstruktywnego działania; w ogóle zapanował lekki... no właśnie co? takie skakanie po kamieniach zanurzonych w rzece i świadomość, ze któryś z nich okaże się żółwiem... zbyt zmęczony by spać, zbyt śpiący by nie myśleć o spaniu, zawieszony w na cienkiej nitce pomiędzy przepaścią ambicjonalnie naszpikowany, zastanawiam się po co? kolejny zły kierunek, pod prąd w ślępą uliczkę na końcu której stoi słomiany dom na kurzej stopce, okna zasłonięte starymi gazetami a drzwi święcące trupimi oczami... coś dziś widziałem, holiłódzki kepisz, ale jaki?!
ps. dopóki na Wawelu... Zygmunta bije dzwon...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz