stoję przy oknie, spoglądając w dół.. znów płoną pochodnie i wzburzony tłum skanduje moje imię dodając słowo "szafot" czy coś w tym stylu.. szumią sobie i całkiem możliwe, że krzyczą coś o szafie.. a szafę to akurat mam wielką, lecz nie prowadzi ona bynajmniej do Narni... zanurzyłeś palce w słoiku z ogórkami i wpatrzony w beznadziejne fora szukasz odpowiedzi na nurtujące Cię pytanie.. ależ metafora.. szczyt szczytów, góra gór... a tłum wciąż skanduje.. ale odejdzie, znudzi się, i odejdą z nim anioły.. z tym tłumem znaczy się.. mój anioł tez pójdzie, bie nie znam sposobu na to , by jakoś zatrzymać go na dłużej.. i znów samotność wepcha się w moje życie z walizkami, że niby wpadla na chwilę przejazdem.. z trójką bachorów demolujących mi mieszkanie.. są ludzie ważni i ważniejsi.. dla jednych poświęcamy innych.. w świetle pana A., pan B. wygląda jak sterta szmat.. i pan B. albo to zaakceptuje, albo cierpieć będzie nadal.. wesołych dni szkolnych czas nadjeżdżając zabrał i to kogo?.. nie, nie potrafię tego zrozumieć.. nie potrafię być substytutem... raz zastępuje A... drugi raz B... czasem pobawię się w sobowtóra C... a ludzie coś chcą.. pytają, proszą, błagają.. mówią "na zawsze" i "nigdy".. a potem, gdy zostanie po mnie jedynie zawieszona na specjalnym uchwycie rolka, wyrzucaja mnie do kosza, zastępując dopiero co kupionym nigdy się nie kończącym mięciutkim papierem toaletowym.. kolejnym jeleniem spełniającym życzenia.. i nie będzie nawet słowa "żegnaj".. bo rolka nie zasługuje na szacunek, przecież była kręgosłupem czegoś, co było do dupy..
PS
post ten nastąpił jako skutek zbyt często używanych przeze mnie dziś słów... słowa dnia: "macica", "pochwa"... tak, tak.. piszę pracę magisterską...
PS
post ten nastąpił jako skutek zbyt często używanych przeze mnie dziś słów... słowa dnia: "macica", "pochwa"... tak, tak.. piszę pracę magisterską...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz