Łączna liczba wyświetleń
wtorek, 2 grudnia 2008
zdarte zelówki...
zamglony wzrok? nieeee.. to tylko śnieżnobiałe żaluzje w oknach i Ty, udająca, że spotkanie ze mną sprawia Ci przyjemność.. przecież wiem, czuję, więc po co się wysilasz? nie ma to ŻADNEGO sensu... sensu brak... ledwo pamiętam Twą twarz.. tak rzadko Cię widuję.. a teraz stoisz przede mną.. głowa spuszczona.. proponujesz kawę, herbatę, płaszcz.. lecz to ostatnie słowo zostaje w Twej krtani.. kawa.. "zrobię z mlekiem, będzie zimniejsza, szybciej wypije"- myślisz sobie.. ale ja niestety piję czarną.. piję wolno.. każdy łyk poprzedzam potokiem słów a Ty pobijasz rekordy w ilości spojrzeń na zegarek w ciągu minuty.. wreszcie przechylam kubek pod kątem wskazującym na resztkę trunku... nie, nie patrz tak na mnie.. nie poproszę o drugą.. wstanę, chwycę kurtkę i po krótkim, nerwowym pożegnaniu i po "wpadnij kiedyś (oby nie za szybko)" wychodzę.. słyszę nie tylko jak zamykasz drzwi.. słyszę Twe głośne westchnięcie.. cóż za ulga, nieprawdaż? jeszcze tylko kilka stopni i po raz ostatni zamykam drzwi od tej klatki... schodowej oczywiście...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz