Pisany w mleczarni. Krowy muczą w koło. Muzyka stymuluje działanie środków dopingujących w postaci herbaty, kawy, piwa. Szare ściany budowli przyległych przynoszą na myśl kamienice żydowskie. Nieciekawa okolica. Siedzę piję piwko. Zastanawiam się nad akademickim kwadransem, cieszę się, że został wynaleziony. Inaczej ile miałbym stać? Trzyma się mnie bardzo dobry humor jestem wdzięczny za to. Bóg musi kochać paradoksy. Piszę trochę bez ładu i składu, ale poziom koncentracji przypomina ten z obozów koncentracyjnych (dobrego nigdy za wiele). Tworzę chyba swój najgłupszy wpis i jestem z tego zadowolony. Może w końcu upadnie ostatnio kurtyna. W końcu wciele swoje postanowienie w życie. Mówię koniec, mówię pas - mam dość. Niedługo zjawi się BP, dzień ten zalicze do udanych. Skreślę tylko kolejną kreskę w swoim kalendarzu, zawiążę następną kokardę na palcu. Mam problemy z pamięcią. Dodając jeden do jednego otrzymujemy dwa, ale odejmując jeden od dwóch zostaje zero. Pisze krótko i treściwie, czekam na reset. Wszystko zaplanowane, efekty pracy w najważniejszych programów zapisane. Wyłączam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz