Łączna liczba wyświetleń

sobota, 11 lipca 2009

zober ma domov...

miały być części kolejne judymowej telenoweli, lecz nic się nie wydarzyło, ponieważ zdarzyć się nie mogło.. nawet pojawienie się w sklepie siedemnastu mgnień wiosny nie robi na mnie najmniejszego wrażenia...no może lekkie... kłamstwo.. złożoność jej nazwiska sprawiła, że stała się niedostępna, czyli bardziej pożądana.. ale... od czasu..
właśnie od czasu tamtych wydarzeń.. od tego dzwonka do drzwi, który świdrował będzie w mym mózgu do końca mych dni.. od tego czasu wszystko jest inne.. życie nie ma smaku.. gdzie te bodźce? no ja się kurwa pytam gdzie to vsetko się podziało? no kde? chybotliwa ma postawa.. i nie ma na to lieku... rzucam się na rzeczy, o których wcześniej nie myślałem.. szukam, szukam do cholery emocji... zagubiony na wrzosowisku własnych myśli w ten lipcowy wieczór... się mi poezji zachciało..
ot durak!...

myśl dnia:
kamienne róże nie są z drewna...

Brak komentarzy: