Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 października 2015

Deklaracje...

Obiecałaś mi: "na pewno...".. i nic się nie stało.. czekałem i nic.. wyglądałem przez okno.. patrzyłem na telefon.. i nic.. kamieni kupa.. a tyle mówiłaś... tak dużo, tak dobrze.. tak, zawsze, kocham... i co? I teraz jestem tu sam.. ja i wspomnienia Twych słów.. Ty wszystko rozumiesz.. tak dla świętego spokoju... gdybyś chociaż sama wierzyła w to co mówisz.. walić interpunkcje... i pieprzone ę i ą...

Łysy wącha irysy..
Od spodu

wtorek, 22 września 2015

Karuzela z bufonami...

Karuzela, karuzela.. piątek, swiątek czy niedziela.. bufonada cud parada... współczesna chora arystokracja.. poniżająca innych.. niby gorszych.. schowana pod białymi fartuchami z reklamą specyfiku na szybszą kupę... jacy to oni wielcy, nieomylni... chełpiący się swą wiedzą.. stworzeni do wielkich czynów i rzeczy.. salonowych kanap... nie lubię ich.. i siebie.. sam do nich należę...

wtorek, 11 sierpnia 2015

buszujący w trawie po pachy...

fizjologia, filozofia, filantropia.. nic nie łączy tych słów.. ale sikać trzeba.. to znaczy potrzeby załatwiać.. nawet w trawie po pachy.. kroki sadzić jak bocian, by miejsce dogodne znaleźć.. by komfort mieć.. a raczej namiastkę komfortu.. choć często nam nie przeszkadza nic.. tak więc.. do rzeczy.. czasami bywa tak, że gdy już odnajdziemy ciut komfortu by zrobić co zrobić musimy, ktoś zaburzy nam ten stan.. czasem z trawy po pachy wyłoni się ryj.. nie świński.. nie dziki.. człowieczy ryj.. wystraszony człowiek, pozbawiony nagle komfortu, strach w zdziwienie przekuwa... czego ten człowieczy byt na kolanach szuka w trawie po pachy.. grzybów szuka.. bynajmniej nie trufli.. ale komfort zakłócił.. zabił chwile spokoju.. intymnej samotności.. i w życiu tak samo.. gdy już nam się zdaje, że znaleźliśmy namiastkę spokoju, komfortu, jakaś ludzka świnia depcze naszą świątynie intymności... a o wszystko jest bez sensu.. bo w żadnym pożegnaniu nie ma sensu.. żadne słowa nie usprawiedliwią głupiego i egoistycznego końca.. nie będzie głupich usprawiedliwień.. nie będzie przeprosin.. będzie tekst o szczaniu w trawie..

wtorek, 28 lipca 2015

mój osobisty Gamoń Stróż...

szybka akcja.. szybsza reakcja.. zrobię nim pomyślę.. nim rad posłucham.. a doradców wielu mam.. więcej niż Obama... nie słucham ich.. życiowych mądralów.. nie.. mam swojego Stróża Gamonia co zwykle mnie w coś wpieprzy.. co w ogień każe skakać.. jego pradziadek kochał się ze Słońcem a babka wystraszyła Strach.. więc przekonany jest o swoich racjach.. a ja go słucham.. nie umiem inaczej.. śmierdzi od niego gorzałą i tytoniowym dymem.. ostry zarost kłuje.. pieprzy od rzeczy.. a ja go słucham.. idę tam skąd uciekają inni.. kocham niekochanych.. kocham tych których kochać mi nie wolno.. brudzę palce w narkotycznej farbie, którą potem smaruję mur dzielący mnie od Waszego świata.. tam gdzie jest ŻYCIE.. ale nie moje .. Wasze... wasze.. wasze.. mój pusty świat zaprasza do siebie przybłędy.. Gamoń tak radzi.. Wt jesteście mądrzejsi.. Wy kochacie inaczej.. mądrzej.. wszystko robicie mądrzej.. wybaczcie, że nie pasuję do Waszego wymuskanego świata.. pięknego aż do porzygu... sorry.. wolę swojego Gamonia.. bye bye blue sky... i tylko mak pozostał między zębami...

czwartek, 26 lutego 2015

kapu kap...

pada deszcz... paszcz deda... wystukuje rytmy ponure.. kap kap kap dum dum dum... na ulicy pełno dziur.. w dziurach woda... nie to krew.. nie to farba... nic to.. obraz po rozpieprzających mózg proszkach... czy to moje życie? a może to czyjeś inne?.. sprzedam/wynajmę wspomnienia.. niektóre.. te gorsze.. za chwilę spokoju.. za chwilę wytchnienia.. banda nawalonych pingwinów ratuje świat przed krwiożerczą piranią.. kapu kapu... lecą łzy mego Dziecka... boi się.. tych pingwinów... i pirani.. i jutra.. dam im siłę.. po to jestem.. kapu kap... ze strzykawki spadły na ziemię ostatnie dwie krople.. dobranoc...

środa, 25 lutego 2015

bilety kupione..

bilety kupione... czas wsiąść do pociągu... nie da się odwołać rezerwacji.. do zobaczenia...

środa, 11 lutego 2015

dla A.

dałaś mi coś, czego już nie da mi nikt... nauczyłaś nowych uczuć.. oduczyłaś złych zwyczajów.. i w jedną chwilę wszystko to zabrałaś... wymazałaś z mego życia wszystko, czego mnie uczono.. jestem białą kartką... ale już nie ma nikogo, kto posiadałby odpowiednie kredki...

wtorek, 10 lutego 2015

posty jak tosty już były...

smak postów inny już niż kiedyś.. teraz gorzkie, sfrustrowane, a kiedyś?.. kiedyś cynamonowe, imbirowe, chmielowe (chmiel też gorzki) z dodatkiem młodzieńczej werwy.. teraz stary nie jestem.. a co.. stary nie... doświadczony.. poorany jak pole na jesień.. a dusza pusta jak dzban, "do którego nawet Salomon nie naleje" (cytat org. za B.Sz.) a po co miałby Salomon do pustego lać?.. żeby móc z czego nalać.. proste.. duszę mam pomarszczoną, ale dzięki odpowiednim dla duszy kosmetykom zmarszczki znikają.. szukam botoksu dla duszy.. AAA zbotoksuję każdą duszę... gwarancja 100 lat!! nr tel. xxx-xxx-xxx nie wierzę... botoks tyle nie trzyma...

niedziela, 8 lutego 2015

wielbłądzie wargi...

dziwna sytuacja... znajoma opowiadała mi, że na poczcie spotkała cudnego zwierza.. stała w kolejce po.. no właśnie nawet nie wiem po co.. nie pytałem... ,możemy założyć, że stała po milionowy przekaz bądź by kupić znaczek... wszystko jedno.. i to i to pewnie w jej przypadku zdarza się równie często.. ale nie w tym przecież rzecz.. stała więc całym swym jestestwem.. jej 1,58m naciskało na linoleum położone na podłodze urzędu z odpowiednią siłą, jej wzrok błądził po okienkach.. za okienkami standardowe panie.. ze standardowymi plakietkami "przerwa śniadaniowa".. to urocze.. ilekroć jestem na poczcie (zdarza mi się to raz w roku) zawsze jest przerwa śniadaniowa... a może to Miś? a może to nie rzeczywistość??.. wszak nie ma miasta Londyn.. ale znów odbiegamy od tematu i to daleko.. do Londynu.. a my przecież tu.. w urzędzie pocztowym.. no więc stoi biedne dziewczę i wzrokiem błądzi, gdy nagle na swej szyi (czemu nie miała szalika?) czuje oddech.. nie jest to jednak zwykły oddech czosnkowy najczęściej spotykany o tej porze roku.. to oddech z nutą egzotyki, ale siłą huraganu.. zamknęła oczy.. pod powiekami zobaczyła piach... dużo piachu... i palmy.. Egipt... Sahara.. Boże.. smak wakacji.. zapach.. nie wytrzymała.. odwróciła się, by zobaczyć czyj oddech Saharą pachnie.. krzyknęła!.. i to jak.. pani urzędniczka zakrztusiła się kanapką z rzodkiewkami.. czknęła głośno.. urzędniczka.. nasze dziewcze sił nie miało.. tylko mocno otwarte oczy.. wielkie jak spodki.. za nią stał najprawdziwszy wielbłąd.. całe szczęście, że umiała szybko się opanować.. wiedziała co robić.. nauczyli ją tego w szkole.. nie, nie takiej zwykłej szkole.. w szkole Deviant Art... specyficznej, nietuzinkowej, nie do ogarnięcia instytucji... chwyciła więc zwierzę za jego mięsiste wargi i zrobiła nimi "twisterka".. zwierzę zamruczało (wielbłądy mruczą?) i puf!! zniknęło.. w chmurze pyłu.. pozostał po nim tylko piasek.. i zapach oazy.. urzędniczka przegryzła kanapkę, otworzyła okienko... "Poproszę dwa znaczki..." życie znów wróciło do dawnego rytmu.. nikt nie pamiętał o wielbłądzie na poczcie.. ja jednak chciałem to opisać, by pamięć o niecodziennym zdarzeniu przetrwała dłużej niż skręt wielbłądzich warg...

czwartek, 5 lutego 2015

ale koło jest wesołe...

wirujący tost w pszenicznym kolorze spadł na podłogę... pękł, ale nie rozbił się na miliony okruchów.. ktoś znów uniknie odpowiedzialności i nie będzie musiał sprzątać.. obiecują nam ogórki z lewej, ale prawą ręką.. co o tym sądzić? wystawiam, bo muszę?.. już jeden z prawej wystawiał, bo chciał i co? i pojechał do Madrytu.. nie! i jeszcze raz nie! kpicie sobie z Polaków.. śmiejecie im się prosto w twarz.. a my głupi bierzemy to za uśmiech.. i tak co wybory.. to nie my wybieramy.. za nas już wybrano.. ale koniec tego.. z koła da się wyciąć kwadrat..

niedziela, 1 lutego 2015

za siedmioma górami...

z zamku wyjechała królowa... pojechała sama do krain ciemnych i ponurych... król posmutniał.. błazen nie potrafił go rozśmieszyć... turnieje nie bawiły.. jadło zbrzydło.. złoto straciło blask... łoże stało się wielką nieprzystępną wyspą.. czuł się na nim jak rozbitek na bezludnej wyspie.. chudł.. mizerniał.. przestał o siebie dbać.. nadworni doradcy załamywali ręce.. a król zrozumiał, że wraz z królową wyjechało jego serce.. z nią odeszło jego życie... ona była zamkiem, a zamek był nią...

sobota, 31 stycznia 2015

człowiek zmysłów kilka ma...

1. Wzrok- nie widziałem Cię już od miesiąca... 2. Słuch- nie słyszałem Twego głosu od miesiąca... 3. Węch- nie czułem Twego zapachu od miesiąca... 4. Smak- nie zasmakowałem Twych pocałunków od miesiąca... 5. Dotyk- nie przytuliłem Cię już od miesiąca... Pytam się więc, po co mi zmysły?